W domu rodzinnym otrzymał staranne i głębokie wychowanie religijne. Cechowały go nadzwyczajna dobroć i współczucie. Józef uczęszczał do szkoły O.O. Premonstratensów w Nancy; następnie studiował prawo i medycynę w Pont-ŕ-Musson. Jako adwokat był członkiem parlamentu w Metz. Wówczas wstąpił do „Bractwa Adwokatów dla ubogich” w Nancy. którego członkowie prowadzili bezpłatnie procesy sądowe dla ludzi biednych, nie mających dostatecznych środków do życia.Już od młodych lat spotykał się z ogromem nędzy duchowej i materialnej, której powodem była Wojna Trzydziestoletnia. Był wzorem bezgranicznego miłosierdzia. Ubogich otaczał głęboką, rozumną i pełną miłości troską; można powiedzieć, że ubogich uczynił swoją wielką rodziną.
Obdarzony szczególnymi łaskami oraz przepełniony żarliwą miłością Boga i bliźniego, odznaczał się nadzwyczajnym miłosierdziem wobec biednych. Oni byli jego jedyną i stałą troską, im poświęcił swoje życie.
W domu rodzinnym urządził małą aptekę, w której biedni otrzymywali bezpłatnie lekarstwa.
Każdy, kto spotykał się z Józefem, odczytywał w jego twarzy blask prawdziwej pokory, współczującej miłości oraz ślady bólu na widok nędzy a zarazem rycerską odwagę w przeprowadzeniu zamierzonego dzieła, do którego Bóg go powołał. W jego słowach była głębia bogactwa i umiar, bo serce było napełnione miłością i mądrością; spojrzenie miał jasne a zarazem rozważne – krył w sobie siłę dobroci, która dopomagała ludziom zawierzać jemu najtajniejsze sprawy serca.
Na rzecz ubogich zrezygnował z wielu uciech i rozrywek światowych, na które mógł sobie pozwolić, ponieważ pochodził z rodu szlacheckiego i był bardzo bogaty. W testamencie przeznaczył cały swój majątek na rzecz ubogich.
Józefowi nie wystarczało niesienie pomocy biednym i opuszczonym w Nancy. Kiedy choroba dżumy rozprzestrzeniała się również w mieście Toul (1651), pośpieszył i tam z pomocą. Rozdawał ubogim nie tylko środki pieniężne ale obdarzał ich najpiękniejszym skarbem swego serca: miłosierną miłością. Oddał się bez reszty na służbę potrzebującym: pielęgnował chorych, opatrywał im rany, przygotowywał jedzenie, nawet sam prał ich bieliznę – w chorych służył Chrystusowi, swojemu Panu i Królowi. Ojciec Józefa – Emanuel cieszył się z ofiarnej pracy swojego syna. Matka, którą Bóg już w jego młodości odwołał do wieczności, spoglądała z niebios na dobre dzieło swego syna. Tysiące serc zanosiło codziennie do tronu Bożego dziękczynną modlitwę za dar Józefa, który jak dobry ojciec otaczał opieką i troską rodzinę biednych i ubogich, ale zarazem i prośbę, by Bóg obdarzył ich dobroczyńcę długim życiem.
Jednak zamiary Boże były inne. Choroba dżumy zaatakowała Józefa. On wiedząc o bliskim końcu swego życia poddał się pokornie woli Bożej i prosił Boga: „Panie, gdzie Ty chcesz, aby dotarła pomoc, tam ona dotrze i beze mnie”.
Józef Chauvenel odszedł do Domu Ojca w 1651 r., w rodzinnym domu w Nancy, mając 31 lat. Bóg ukoronował go wieńcem męczeństwa miłości.
Wieść o śmierci Józefa wywołała wielki ból i smutek wśród biednych. Ojciec jego, Emanuel Chauvenel, choć bardzo boleśnie przeżył przedwczesną śmierć Józefa, dziękował Bogu, że dał mu takiego syna. Przeglądając zapiski i dokumentację Józefa, znalazł napisany przez syna testament, w którym on uczynił biednych swoimi spadkobiercami. Dlatego jak najszybciej podjął starania, by wypełnić wolę swego syna.
Bóg wysłuchał modlitwę swego wiernego sługi Józefa, który – przez swe zawierzenie Bożemu Miłosierdziu, nawet o tym nie wiedząc – dał początek Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza.
Literatura:
■ Dr. Joseph Reinkens, Die barmherzigen Schwestern vom heil. Carl Borromäus zu Nancy, Breslau, bei Georg Philipp Aderholz, 1855
■ M. Isentrud Hülsbeck, Die Liebe bleibt, Franz Mentzel Druckerei, Hamburg 1961
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.